Szłam powoli, bez celu. Nie
mogłam wrócić do wioski, a zarazem bałam się iść do kryjówki Akatsuki. Wielkimi
krokami zbliżała się zimna noc.
Zerknęłam w stronę wyłaniającego się wielkiego księżyca, który oświetlał
cały krajobraz. Dopadła mnie bezradność, z moich oczu wyrwały się łzy.
-Kogo próbuje oszukać?-Zapytałam
sama siebie.- Jestem słaba.- Zatopiłam twarz w dłoniach. Czułam się jak
bezwartościowa marionetka w rękach władzy, jak nic nie warta sierota.
-Co ty tu robisz?- Usłyszałam
znany mi głos, przez chwile nie potrafiłam sobie przypomnieć jego właściciela.
Kojarzył mi się z domem i z młodością. Po chwili doszłam do wspomnienia, z
blondynem.
-Naruto?- Zapytałam. Po chwili
moim oczom ukazał się wysoki blondyn o głębokich niebieskich oczach i
beztroskim uśmiechu. Rzuciłam mu się w ramiona.- Tak bardzo cie przepraszam.
-Za co?- Zapytał blondyn
odrywając się ode mnie, by spojrzeć mi w oczy. Gdy nie odpowiedziałam powtórzył
pytanie.- Za co?- Znowu nic nie odpowiedziałam, zdjęłam ochraniacz z głowy,
podałam mu to ze łzami w oczach, ale on tylko odtrącił moją rękę. Ochraniacz
ześlizgnął mi się z dłoni i wylądował w błocie.
-Nie możesz.- Warknął Naruto,
wpatrując się w ochraniacz. Coś wisiało w powietrzu :złość, żal i gniew otaczały naszą dwójkę.
-Naruto, proszę!- Łzy zaczęły
kapać z moich oczu.- Ja dużej tak nie mogę!! – Zaczęłam krzyczeć- Duszę się w
tej cholernej wiosce!!! Nie potrafię patrzeć na te twarze w kamieniu!!! Patrzą
na mnie z wyrzutem!-Było mi żal, że wyładowuje
się na nim.- To nie moja wina! Ja go nie chciałam… samo tak wyszło.-
Pociągnęłam nosem, próbując opanować katar.
-Co ty kurwa, zrobiłaś?!- Jego
oczy, zmieniły wyraz, twarz nabrała gniewu.
-Kocham , chyba się zakochałam.-
Odpowiedziałam niepewnie.
-W kim?!
-Naruto…. Proszę, nie!- Patrzyłam
na niego bezsilna, nie panowałam już, ani nad katarem, ani nad płaczem.
-Kto?!- Powtórzył pytanie, jego
oczy błyszczały złością.
-Pein- Odpowiedziałam, nie
potrafiłam mu nie powiedzieć. Cała jego postawa, wymuszała ode mnie
szczerość. Jego oczy zmieniły kolor, z
ciała wyłoniła się złowroga czakra, a z pleców wyrosły ogony. Naruto
przygwoździł mnie za barki do drzewa, jego uścisk sprawiał mi ból, nie
potrafiłam się uwolnić. Liczba ogonów z każdą chwilą rosła, gdy pojawiły się 4
ogony, przestałam w nim widzieć przyjaciela, nie panował nad sobą, cały znikł,
zatopił się pod warstwą złowrogiej czakry.
-Pomocy!!- Zaczęłam krzyczeć, ze
strachu i bólu. Jego uścisk, zgniatał mi kości, drzewo wbijało się w plecy,
tworząc rany. I znowu nie potrafiłam się
uratować. To jak choroba, która powoduje strach i panikę, która przeszkadza być
samodzielnym i silnym. Choroba zamykająca mnie w ciele, nie pozwalająca uciec.-
Błagam!! Niech ktoś mi pomoże!!- Fala goryczy obrała moje ciało, byłam wściekła
na samą siebie, potrafiłam zawieść nawet przyjaciela, zalałam się łzami. Nagle
zza chłopaka wyłonił się członek ANBU, wykonał kilka pieczęci, i zniewolił bestie,
w uściskach drzewa. Nigdy wcześniej nie spotkałam takiej mocy. Po chwili doszło
do mnie że jestem wolna. Spojrzałam na zniewolonego przyjaciela.
-Przepraszam.- Wymamrotałam mu do
ucha. On poruszył się ze złości, jego ruchy były minimalne.- Nie chciałam was
zranić.- Członek ANBU przyłożył pieczęć do głowy bestii, która straciła
przytomność, po chwili wrócił do dawnej postaci. Przede mną stał zniewolony
Naruto. Uciekłam, wbiegłam w głąb lasu biegnąc jak najszybciej. Chciałam uciec
od tego wspomnienia. Zagęszczałam się w
ciemny las, nogi niosły mnie przed siebie. Powoli brakowało mi sił, nogi
odmawiały współpracy, ręce cierpły.
Czułam jak z każdym krokiem biegnę coraz wolniej. Nagle poczułam silne szarpnięcie w kostce,
upadłam na ziemie, moja twarz zamoczyła się w błocie. Patrzałam na dalszą
drogę, nie widać było końca, a ja nie miałam nawet sił by wstać. Z ciemności
lasu wyłoniła się postać ubrana w ciemną szatę z czerwonymi chmurami. „Lepiej
być nie mogło, uciekam przed
przeszłością, a ona i tak mnie
znajduje”. Moim oczom pojawił się Pein.
Nie widział mnie, szedł dalej zamyślony.
-Pein!- Cichy złamany głos wydobył się ze mnie bez
mojej wiedzy. Wzrok chłopaka skierował się w moją stronę. Jego oczy z początku
puste i zimne, nagle stały się zatroskane i pełne strachu. Podbiegł bez
zawahania do mnie. Podniósł mnie z podłogi, przeczesując włosy sklejone przez
błoto. Przytulił mnie do siebie, tak jakbyśmy nie widzieli się od lat.
-Czy ja zawsze muszę cię
ratować?- Zapytał cicho, lekko uniosłam kącik ust, nie miałam sił na głębszy uśmiech. Poczułam dziwne ukucie w sercu. Po chwili odleciałam, wtulając się w jego
pierś.
***
Obudził mnie dźwięk tłuczonych naczyń.
Chociaż większość mebli była ciemna pokój wydawał się duży. Przewróciłam się na drugi bok. Koło mnie było
puste miejsce, z jednej strony poczułam ulgę, chodź z drugiej poczułam się
samotna. Wtuliłam się w pościel, ale krzyki Tobiego nie dawały mi usnąć. Nawet
zakrycie uszu poduszką nic nie dawało. Siadłam na łóżku, i zaczęłam rozmyślać,
ale z każdą chwilą krzyki były coraz głośniejsze. Po długim zastanowieniu wyszłam z pokoju,
miałam na sobie starą koszulkę Taty, którą kiedyś u nich zostawiłam. Kierowałam
się w stronę hałasu.
-Tobi!- Zawołałam, po chwili
naprzeciw mnie wybiegł radosny chłopak.
-Sakura! Tobi tęsknić!-
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Jedyna osoba w całej organizacji która się śmieje,
i cieszy z życia. Choć było w nim coś co mnie przerażało.- Głodna? Bo Tobi to
grzeczny chłopak, i zrobił jeść.
Umierałam z głodu, więc jedynie pokiwałam głowę i ruszyłam za nim. Po
chwili dotarliśmy do wielkiej jadalni. Przy stole siedzieli wszyscy członkowie organizacji
i ona. Jej morelowe włosy spływały po ramionach. Poczułam uścisk zazdrości,
siedziała koło Peina, ocierając mu brudny policzek. Zacisnęłam pięść, dostrzegł
to Deidara.
-Hej słonko!- Przywitał mnie z
łobuzerskim uśmiechem. Przygarnął mnie do siebie i wyszeptał do ucha.- Nie
przejmuj się to suka.- Uśmiechnęłam się do niego. Złapał mnie za rękę i
pociągnął za sobą, po chwili siadł przed Peinem i usadowił mnie na jego kolanach.
Poczułam się nieswojo.- Chcesz żeby się wkurwił to się zaśmiej.- Dodał blondyn.
Zaśmiałam się niepewnie i wyczułam po chwili zimne spojrzenie Peina. „Co ja
kurwa wyrabiam?!” Ześlizgnęłam się z kolan przyjaciela i ze skruszoną miną
zaczęłam śniadanie. Deidara nie odpuszczał, objął mnie ramieniem i wplątał ręce
w moje włosy, po chwili wyszeptał do ucha.
-No dawaj! Ja tylko chce go wkurwić.- Nikt nie widział
co mówi, tylko ja wiedziałam co planuje. Po chwili chęć zemsty wygrała,
odwróciłam się w jego kierunku i połączyłam nasze usta wspólnym pocałunku. Po
chwili Deidara się rozkręcił, jego język wirował w moich ustach, a ręce
zjechały pod koszulkę. Przez chwilę się zapomniałam, nie potrafiłam się
oderwać. Z transu wyrwało mnie chrząknięcie Peina. Odkleiłam się od niego,
poczułam narastający wstyd
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Ale ty o tym wiesz... ;) Chociaż ciut, ciut krótki i taki zajebiszczy!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Rechotką (Da fuq?! xD)- Chcę Deodary >.<
Pozdrawiam i czekam na next'a
A Deidara! Jakie słodkie! Jakioe miłe! Jakie puchate! *u* Jeeeeny, kocham cię! Więcej takich rozdziałów! Sakurcia uciekła z wioski?! Ale tak serio-serio? Wow. Już się nie mogę doczekać co powie Pein na ten ich ,niby pocałunek' Hehe ;D Czekam i mam nadzieję, że wena będzię ci dopisywać !!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ciesze się, że już jest.
OdpowiedzUsuńCzekam teraz na kolejny.
Mam nadzieje, że pojawi się jeszcze w tym miesiącu.
Życzę weny i liczę na Ciebie :)
Cóż to jeden z lepszych Twoich rozdziałów :) Trochę przesadziłaś z tym Naruto, nie sądzę, żeby z tego powodu zaczął się zmieniać w lisiego demona, ale to nic. Rozdział czytało się przyjemne, a błędy jakoś bardzo, nie rzucały się w oczy, jakby było ich po prostu mniej ;)
OdpowiedzUsuń